sobota, 4 listopada 2017

Gramy w tej samej drużynie

W ostatnim wpisie „Roszczeniowi rodzice…” zaczęłam pisać o wątku mojej współpracy z rodzicami. Postanowiłam, że rozwinę ten wątek, ponieważ ważne jest dla mnie to, żeby rodzice również pracowali na sukces swojego dziecka. Ja pokazuję jak ćwiczyć żeby pomóc dziecku, żeby efekty były widoczne . Im większe jest zaangażowanie rodziców w ćwiczenia, tym większa jest powtarzalność prawidłowych wzorców, tym szybsze zapamiętanie prawidłowości, a co za tym idzie szybsze efekty terapii, rzadsze wizyty w gabinecie- jeśli dziecko nie ma problemu neurologicznego-, albo podwyższenie poprzeczki i realizowanie kolejnych kroków terapii- jeśli dziecko wymaga dłuższej rehabilitacji.

Przytoczę fragment mojego poprzedniego wpisu, ponieważ uważam, że powinien on się znaleźć również w tym miejscu.

Każde dziecko jest dla mnie wezwaniem i egzaminem .(…) Staram się profesjonalnie traktować je i jest dla mnie niezrozumiałe dlaczego rodzice nie chcą czasami robić to samo- jeśli potrzebuje ono konsekwentnych ćwiczeń w domu- ćwicząc je . Ja pokazuję i dokładnie tłumaczę każde ćwiczenie- naprawdę dużo się nagadam, bo zależy mi na tym, żeby rodzic zrozumiał na co powinien zwracać uwagę i dlaczego akurat TO ćwiczenie jest dla tego dziecka tak ważne. Ja i rodzice powinnyśmy być partnerami! Gramy w tej samej drużynie! Musimy sobie podawać piłkę, a nie ją wybijać! Mamy wspólny jeden cel- POMÓC WASZEMU DZIECKU! Ale żeby pomoc była skuteczna musimy nad dzieckiem pracować RAZEM! (…) Niemowlaki chłoną jak gąbki nasze emocje. Żebym mogła zrobić podczas wizyty wszystko co w mojej mocy potrzebuję wewnętrznego spokoju i zaufania ze strony Rodziców. Bez tych dwóch komfortowych dla mnie rzeczy nie będę w 100% skuteczna.


( Moje) Zasady skutecznej rehabilitacji dzieci :


1. Ocena dziecka podczas badania: napięcia mięśniowego, siły mięśniowej, odruchów i reakcji oraz wywiad rodzica i zapoznanie się z dokumentacją medyczną.


2. Wyznaczenie problemu dziecka i zadanie sobie pytania „ dlaczego jest ten problem i skąd on wynika?”.


3. Wyznaczenie celu i dążenie do niego KONSEKWENTNIE.


4. Ułożenie planu rehabilitacji czyli dobór odpowiednich ćwiczeń u danego dziecka.


5. Modyfikowanie planu rehabilitacyjnego w miarę postępów terapii czyli „podnoszenie poprzeczki” w terapii.


6. Odpowiednia powtarzalność ćwiczeń, a co za tym idzie współpraca z rodzicami, szczerość i zaangażowanie obopólne.


7. Utrwalenie efektów terapii- czasem trzeba ćwiczyć z dzieckiem nadal mimo, że wydaje nam się że problem jest zażegnany.


8. Nadzór terapeutyczny czyli kontrole co kilka tygodni lub miesięcy, żeby mieć pewność, że problem jest zażegnany.


9. Odwiedziny przy okazji na przykład „ przechodziłam obok”, albo „byłam u lekarza i weszliśmy się pokazać”.

Ja jestem głównym terapeutą dziecka i muszę sobie poradzić z punktami 1- 5. Oczywiście zawsze zapoznaję się z opiniami lekarzy i całą dokumentacją medyczną. Jednak od punktu 6 rodzice muszą być zaangażowani w terapię. Wiem, że wy przede wszystkim jesteście RODZICAMI dla swoich dzieci, a nie terapeutami. Wiem, że w gabinecie- jak was instruuję w jaki sposób możecie ćwiczyć ze swoim dzieckiem wygląda to na takie łatwe, a w domu staje się trudniejsze. A to dlatego, że ja to potrafię robić- to jest mój zawód- a wy musicie się tego dopiero nauczyć. Początki zawsze są trudne, jednak trening czyni mistrza! Jeśli wy dacie za wygraną, bo dziecko płacze ( o płaczu w następnym wpisie), to musicie liczyć się z tym, że wasze wizyty będą częstsze, będą rozwlekać się w czasie albo będziemy stać w miejscu z postępami. Utrwalenie efektów terapii jest ważne, ponieważ jeśli dziecko miało problem np. z asymetrią, z napięciem mięśniowym, albo chodzeniem na palcach, itp., to musicie wiedzieć o tym, że wyprowadzenie dziecka z tych problemów -to jest jedna sprawa, ale utrwalenie prawidłowości -to kolejna rzecz, z którą musimy się jakiś czas borykać. Asymetria jest WREDNA, lubi wracać. A wraca zwłaszcza gdy dziecko rośnie i mięśnie z jednej strony szyi rosną szybciej, z drugiej wolniej. Skoro dziecko w wieku niemowlęcym miało asymetrię to daje nam to do myślenia, że może mieć tendencje do powrotu jeśli tylko będzie miała ku temu warunki. A asymetria będzie miała warunki do powrotu jeśli przestaniemy rozciągać mięśnie szyi. Jeśli przestaniemy rozciągać mięśnie szyi będzie to skutkowało tym że mięśnie po stronie, po której były przykurczone będą rosły wolniej w stosunku do drugiej strony. Dlatego ważne jest żeby dać szansę obydwóm stroną na symetrię- na równe rośnięcie i rozwijanie się.

Jeśli głównym problemem dziecka jest podwyższone napięcie mięśniowe, trzeba dobrać takie ćwiczenia, żeby znormalizowały one napięcie mięśniowe na całym ciele. Jeśli dziecko jest już luźne i swobodne to i tak jakiś czas po zakończeniu rehabilitacji w gabinecie rodzice powinni korygować dziecko jeśli się odgina, rozluźniać, żeby barki nie miały tendencji znów do ułożenia zbyt wysokiego, a nogi szeroko ustawione np. podczas noszenia. Jeśli dziecko było bardzo napięte w wieku niemowlęcym to nieprawidłowe, podwyższone napięcie jest pamięcią dominującą. Ćwiczymy z dzieckiem, rozluźnimy i już. Nie, to nie jest takie proste. Trzeba jeszcze jakiś czas powtarzać ćwiczenia, żeby prawidłowe napięcie stało się pamięcią dominującą. Żeby organizm dziecka zapomniał o nieprawidłowym napięciu trzeba przez dłuższy czas prowokować u dziecka prawidłowe napięcie mięśniowe. Przecież te ćwiczenia z czasem rodzicom „wchodzą w krew”. Mama przez odpowiednią pielęgnację i zabawę z dzieckiem wcale nie myśląc o tym, że robi to- ćwiczy ze swoją pociechą.

Jeśli dziecko jest w wieku, w którym staje i chodzi tylko na palcach, to również trzeba dłuższego czasu na utrwalenie efektu. Przeważnie trzeba rozluźnić całe ciało i pracować nad stopami i nogami. Jednak skoro ciało dziecka od pierwszego kroku stawia stopy TYLKO na palcach, to znaczy, że ma do tego tendencje. I tu trzeba pilnować żeby tendencja nie przeszła w nawyk.

Dzieci, które wymagają dłuższej rehabilitacji -nie kilkutygodniowej czy kilkumiesięcznej tylko wieloletniej - tym bardziej wymagają powtarzalności ćwiczeń w domu. Współpracuję z wieloma rodzicami dzieci niepełnosprawnych, którzy spokojnie mogliby mi pomagać w pracy- są tak praktycznie dobrzy i konsekwentni. GRATULUJĘ WAM! Jednak nie wszyscy. Są tacy, którzy mają „ zapał sinusoidy”- ćwiczą, nie ćwiczą, znowu ćwiczą i znowu nie ćwiczą. Co ja robię? Długo staram się przekonać ich do pracy z dzieckiem. Rozmowy powracają. Oni dla świętego spokoju znowu zaczynają przez jakiś czas ćwiczyć. Zależy mi na większej sprawności dziecka, jednak nie może być tak, że MI ZALEŻY BARDZIEJ niż mamie czy tacie. Ćwiczę z dzieckiem, pot mi po plecach leci, kolejne ćwiczenia i kolejne, a ja stoję w miejscu. Wiem, że tego Małego stać na więcej- bo jego sprawność była lepsza jak był choć trochę ćwiczony w domu- a ja ćwiczę wciąż to samo. Nie mogę podnieść poprzeczki. Wiem o tym, że rodzice dzieci niepełnosprawnych czasem mają dosyć wszystkiego, chcą być normalnymi rodzicami dziecka bez problemów jakie ma ich dziecko. Wiem, że trudno jest się z tym pogodzić. Musisz jednak ZAAKCEPTOWAĆ swoje dziecko ze wszystkimi zaletami i wadami, bo to jest TWOJE dziecko i jest ono WYJĄTKOWE! To nie jest ani jego, ani twoja wina, że nie urodziło się zdrowe. Jednak ono ma SZANSĘ być sprawniejsze, którą trzeba WYPRACOWAĆ. JA mu tą szansę daję, bo robię wszystko, co w mojej mocy, żeby podnieść sprawność twojego dziecka. Czy TY robisz wszystko? Te słowa nie są kierowane do rodziców, którzy robią naprawdę wiele, wciąż szukają nowych metod, rozwiązań, turnusów, ćwiczą z dzieckiem, wożą je na rozmaite zajęcia i terapie… i nadal mają poczucie, że robią za mało. Dziecko jest w stanie przetworzyć maksymalnie dwu godzinną pracę fizyczną. Potem musi mieć czas na odpoczynek, a co za tym idzie przetworzenie i zaszuflatkowanie oraz zapamiętanie prawidłowych wzorców. Tak więc z drugiej strony należy pamiętać o tym, żeby nie przemęczać dziecka z problemem neurologicznym. Wasze dzieci potrzebują konsekwencji- codziennych ćwiczeń (tak jak mycie zębów- musi być codziennie.)

Kilka słów o wadach postawy. Gimnastyka korekcyjna trwa od kilkunastu miesięcy do kilku lat, albo jeszcze dłużej. Oczywiście, że zależy to od wady, z którą musimy się zmierzyć. Wizyty są wyznaczane raz lub dwa razy w tygodniu. To nie wystarczy! Zawsze jest podawany instuktaż ćwiczeń do domu. Jeśli dziecko ma „krzywy kręgosłup” czy „ krzywe nogi” , nie wystarczą ćwiczenia tylko w gabinecie. Doba ma 24h, ćwiczenia trwają 40 minut. 40 minut korekcji na 24 godziny pozwalania do wrócenia do złych wzorców czy nawyków- to za mało, żeby wada postawy się skorygowała. Bez waszej ingerencji, bez poprawiania czyli korygowania postawy, bez zwracania uwagi na pozycje, które dziecko przyjmuje i bez ćwiczenia – czyli wzmacniania i rozciągania odpowiednich mięśni w domu… bez tego wszystkiego wizyty w gabinecie będą się wydłużać w czasie, a efekty będą niezadawalające. Jaką mam na to radę? Ćwicz w domu razem z dzieckiem- rozłóż dwie maty i ćwiczcie razem. Dasz DOBRY PRZYKŁAD dziecku ( a nie tylko gadanie i narzekanie, że znowu się garbi),MOTYWACJĘ i obojgu wam WYJDZIE TO NA DOBRE. Nie miej wymówek, a najprawdopodobniej dziecko nie będzie chciało być gorsze od ciebie i też w końcu zrezygnuje z wymówek. Bądźcie konsekwentni! Mogę w tym miejscu wymieniać kilka innych nieprawidłowości, ale po co. Temat artykułu jest inny.

U wszystkich dzieci wskazane są nadzory terapeutyczne częstotliwość indywidualnie jest ustalana ( co 4-6 tygodni, albo raz na 2,3,4 miesiące). Po co? Po to, żeby sprawdzić, czy problem jest zażegnany, czy jest tendencja do nawrotów, czy jest potrzebny kolejny nadzór czy może… trzeba wznowić rehabilitację. Nadzór terapeutyczny umawiam na wizycie jeśli widzę konieczność, ale często proszę mamę o kontakt bliżej terminu który wydaje mi się najwłaściwszy. Tak więc od rodzica zależy czy chce przyjść na nadzór czy nie. Zdarza się tak, że dziecko przychodzi z mamą dużo później niż sugerowałam (np. po 3 miesiącach zamiast po 3 tygodniach) i okazuje się, że znowu trzeba wznowić wizyty. Dlaczego? Zwykle bywa tak, że jak powiem na ostatniej wizycie, że jestem spokojna o pani maleństwo, teraz proszę stymulować rozwój dziecka tak jak panią uczyłam, żeby utrwalić efekty. Mama z tego zdania zapamiętuje tylko, że jestem spokojna o jej dziecko. Czasem wyznaczam kolejną wizytę na nadzór, żeby sprawdzić czy dziecko nadal jest stymulowane czy nie. Skąd wiem? Po reakcjach dziecka. Już nie jeden opiekun wmawiał mi, że ćwiczył, a jednak prawda jest taka że nic nie robił. Ja nie jestem od tego żeby oceniać czy krytykować waszą pracę, bądź jej brak w domu. Ja jestem po to żeby was nauczyć, wytłumaczyć, rozwiać wasze wątpliwości. Jeśli mi się to uda to stanowimy zespół. Ja WAM pomagam, a wy MI! Nasza praca wzajemnie się uzupełnia! Jeśli widzę, że mama jednak naprawdę nie daje rady opanować proponowanego przeze mnie postępowania, to za jej zgodą zwiększam częstotliwość wizyt w gabinecie. Wcale nie uważam, że ta mama jest gorsza. Nie jest. Po prostu nie potrafi tego i już, ale próbowała.


Ostatni punkt – odwiedziny – zawsze sprawiają mi dużo radochy. Jest mi niezmiernie miło zobaczyć dziecko po dłuuugim czasie jak ono wygląda teraz, usłyszeć jak się rozwija. Jest mi niezmiernie miło zobaczyć rodzica uśmiechniętego i dumnego ze swojego Skarbu. Czasem dziecko wręcza mi symboliczny kwiatek, albo koniczynkę urwaną po drodze, a mama mówi, że to w podziękowaniu. Zdarzyło mi się raz że Maluszek chciał zostawić mi swoją przytulankę, innym razem smoczek. Cieszy mnie to jak mama przychodzi z drugim, trzecim i kolejnym dzieckiem. Dziękuję Wam za to! Dziękuję Wam za zaufanie!

Katarzyna Bruska-Bartoszek

18 komentarzy:

  1. Niestety, ale czasem miłość do dziecka niesamowicie zaslepia rodziców. Na tyle, że nie dostrzegają czasem, że z miłości, czynią mu krzywdę. Trzeba zwracać zawsze na to uwagę, edukować i wykazywać się ogromną cierpliwością, aby na tym uparciu i zakrzewieniu, nie cierpieli Ci najmniej winni

    OdpowiedzUsuń
  2. Cenna refleksja. Ja staram się jak mogę otworzyć oczy rodziców na polepszenie sprawności ich dziecka. A to ,że czasem ono płacze to nie znaczy ,że ono cierpi...często wymusza. A jak wymusza to nie można dać dziecku przyzwolenia na robienie tego kolejny raz. Przyzwolenie dostaję jak przerywamy terapię... czyli dziecko dostaje to co chce...czyli uczy się że jak płaczę to nie ćwiczę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki problem występuje także w innych dziedzinach, choćby w stomatologii gdy prosi się rodziców, aby obserwowali, jak dziecko dba o higienę jamy ustnej, czy wspólnie ćwiczyli u malucha wykonywanie prawidłowego zgryzu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powinniśmy grać w tej samej drużynie, a nie w przeciwnej...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czesto zdarza się właśnie tak, że rodzice chcą aż za bardzo co szkodzi tylko dziecku. Oczywiście nie mówię aby nic nie robić na własną rękę bo wystarczy wejść na pierwszą lepszą stronę www ze sprzętem rehabilitacyjnym i kupić kilka rzeczy, jednak wszystko powinno być konsultowane z głównym fizjoterapeutom i pod jego czujnym okiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że wybór sprzętu rehabilitacyjnego powinien być dokonany z podpowiedzą rehabilitanta. Ja wtedy kontaktuję rodzicow z zaufanym przedstawicielem handlowym takiego sprzętu. On się na tym zna lepiej niż ja. Zazwyczaj sportkamy się, rozmawiamy o naszych oczekiwaniach. A potem czekamy na przymiarkę. To jest bardzo ważne! Zanim rodzice zdecydują się na kupno trzeba dziecko przymierzyć.

      Usuń
  6. Fajnie zatytułowany artykuł. Od razu sugerujący jak wygląda praca rehabilitanta. Często niestety rodzice jak i sam pacjent chcą widzieć efekt już po pierwszym spotkaniu, nie uświadamiając sobie, że jest to niemożliwe. A nie widzą,że ich postawa(rodziców) odbija się też na postawie ich dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenna uwaga. Nie ma cudów, jest tylko ciężka, konsekwentna praca. A efekty tej pracy wyraźnie widać po czasie.

      Usuń
  7. Ten wątek na pewno jest bardzo ciekawy.Chodź myślę że tak naprawdę ten wątek mógłby być jeszcze lepszy na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rehabilitacja to podstawa! I myślę, że wiele osób o tym wie, jeśli tylko pojawi się jakaś kontuzja. Osoby, które uprawiają sport najczęściej jednak się decydują, aby wrócić do pełnej sprawności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Należy jednak pamiętać, że nie jest wskazane czekać aż samo przejdzie. W rehabilitacji pourazowej liczy się czas. Im krócej czekamy, im szybciej trafimy do rehabilitanta, tym szybciej jesteśmy sprawni. Mam na myśli nawet ten sam dzień. To nie żart!

      Usuń
  9. Ważne w sumie jest to aby rodzice także się angażowali w rehabilitację. Już nawet nie mówię o pracy poza salą rehabilitacyjną jednak chodzi o takie mentalne budowanie pewności pociechy. Musi ona uwierzyć, że bez trudu wyjdzie z problemów.

    OdpowiedzUsuń
  10. To prawda. Jeśli rodzic stoi obok przejęty i powtarza do dziecka " nie bój się", albo "zaraz pani skończy", albo inne zdania nie dające dziecku otuchy, to dziecko odbiera te informacje jako "mam się bać", "mam płakać tak długo aż pani nie skończy". Na sali staram się jak najmniej używać słowa "nie". Rodzic jeśli nie potrafi znieść płaczu swojego dziecka, powinien zmienić coś w sobie. A mianowicie powinien zrozumieć, że nic złego z dzieckiem się nie robi na sali, jemu się pomaga. Jest to praca nad rodzicem również.

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety, w rehabilitacji biorą udział głównie rodzice. Małe dziecko samo z siebie nie będzie ćwiczyć. Fizjoterapeuta jest od nakierowania rodzica na właściwą drogę, a rodzin powinien konsekwentnie ćwiczyć z dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Największą pracę wykonuje rodzic ćwicząc z dzieckiem w domu. Dlatego dobrze jest złapać dobry kontakt z fizjoterapeutą, uważnie go słuchać, podpytywać, żeby dziecko jak najdokładniej ćwiczyło w domu.

    OdpowiedzUsuń